czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział I "Nice to meet you. Black hair - Blanca"

Usnęłam. Śniła mi się ona. Jej włosy, piękne oczy, usta.. Ujęła moją dłoń, przyciągnęła do siebie, przytuliła. Następnie zbliżyła swoje wargi do moich, już miała mnie pocałować, jej twarz tak blisko gdy.. zadzwonił mój telefon. Obudziłam się i sięgnęłam po urządzenie. Przeczytałam treść smsa, który wysłał mi Pablo, chciał się spotkać. Podniosłam się z łóżka i poszłam się przebrać. Wychodząc już sensownie ubrana spotkałam Esmeraldę, która wychodziła z łazienki. Muszę przyznać, że równie pięknie wyglądała bez makijażu, z ręcznikiem na głowie i przyodziana w szlafrok.
- Dzień dobry-powiedziałam szeptem.
- Dzień dobry Angie-uśmiechnęła się mijając mnie, zniknęła za drzwiami prowadzącymi do sypialni Germana.
Westchnęłam pod nosem i odprowadziłam szatynkę wzrokiem. Gdy straciłam ją z oczu spuściłam głowę i wzięłam głęboki wdech. Udałam się w stronę schodów i zbiegłam po nich ku dołowi. Ubrałam na nogi baleriny i zgarnęłam z wieszaka dermowaną torebkę ze złotymi zawieszkami. Wyszłam na spotkanie. Wiatr owiewał moją twarz, opatulając ją jak delikatny szal. Słońce grzało mocno, przez co na moim czole pojawiło się kilka kropel potu. Odgarnęłam ręką złote pukle włosów, podążając przed siebie. Uśmiechnęłam się radośnie bez powodu. Gdy do mojej świadomości dotarło, że uśmiecham się bez najwyraźniejszej potrzeby, kąciki moich ust szybko opadły i szłam ze wzrokiem wlepionym w brukowy chodnik. Moje oczy uniosły się ku górze gdy byłam już na miejscu. Spojrzałam na srebrzysty zegarek na moim nadgarstku.
Szlag, 11:05, spóźnia się. Mam czekać na księcia... -przemknęło przez moją głowę.
Zza złocistych buków i dębów wyłoniła się postać mężczyzny z lekkim zarostem i bawełnianą koszulą wpuszczoną w jeansowe spodnie. Wstałam z ławki. Lubiłam go, a nawet kochałam. Byłam z nim w miarę szczęśliwa, nie mogłam narzekać na brak miłości ze strony ukochanego. Zaraz zza jego pleców wyłoniła się wysoka kobieta. Miała smukłą sylwetkę i delikatne rysy twarzy. Przyjrzałam się jej bardziej i dyskretniej. Jej oczy były niezwykle oryginalne, miały kolor palonej kawy, a otoczki jej źrenic miały kolor miedziany. Usta były wąskie, jednocześnie pełne. Nosek miała zadarty, wokół którego było kilka piegów. Brwi miała idealnie wystylizowane, a włosy w pełni czarne z ledwie widocznymi brązowymi odrostami. Ubrana była w białą bokserkę, na którą zarzucony miała czarny, wiosenny a'la płaszcz z krótkim rękawkiem i jasne, jeansowe rurki. Na nogach miała czarno-beżowe koturny. Na pierwszy rzut oka była ładna. Na każde kolejne, gdy szczegóły docierały do oczu robiła się coraz piękniejsza. Podobała mi się.
- Cześć Skarbie -pocałował mnie w policzek, łaskotając ostrymi końcówkami brody -...to jest Blanca Navarrete, moja znajoma z dzieciństwa.
Kobieta wyciągnęła ku mnie rękę. Zauważyłam na jej serdecznym palcu ogromny pierścień z trzema cyrkoniami. Błyszczał w słońcu.
- Miło mi. -powiedziała. Głos miała delikatny, kobiecy.
- Angie. -uśmiechnęłam się do niej, ukazując rząd śnieżnobiałych zębów.
Miała mleczną cerę. Jej śniade, jednak zaczerwienione policzki miały ledwo widoczny ślad po kobiecych ustach - szminkę.
Zlustrowałam ją bacznym, lecz serdecznym wzrokiem. Uciążliwą ciszę przerwał Pablo, który zaproponował wyjście do pobliskiej kawiarni na kawę. Obydwie przystałyśmy na tę propozycję i ścieżką prowadzącą przez park udaliśmy się do wyznaczonego miejsca.
***
- A więc kim jesteś z zawodu? -zapytałam czarnowłosej, popijając kofeinowy napój.
Odstawiając filiżankę na szklany stolik uzyskałam odpowiedź.
- Nikim szczególnym, pracuję w pobliskiej szkole jako nauczycielka hiszpańskiego. 7-8 klasa to moja fucha,  moje aniołki. -zachichotała.
Wzbudziła we mnie ogromną sympatię. Patrzyłam na nią, podziwiałam jak rzadki obrazek.
- A lat masz ile, jeśli można wiedzieć?
- 24 skończone tydzień temu. -szybko odpowiedziała z lekkim grymasem który zamienił się w kobiecy uśmiech.
- Spóźnione sto lat! -pisnęłam cicho -...ja będę mieć tyle co Ty już niebawem. -poinformowałam biorąc kolejny łyk kawy. 
Pablo siedział i się nie odzywał. Patrzył przez ogromne okno, witrynę na ulicę i wertował wzrokiem każdą osobę, jakby wołał "pomocy, zabierzcie mnie od tych kobiet!", jednak jak to zwykle (lub nie) bywało - moje uczucia mogły być mylne. Ignorowałam to. Zaaferowana byłam Blancą. Nagle przed oczami mignęła mi postać Esmeraldy. Rozglądałam się wokół, błagalnie szukając ją wzrokiem. Pokłóciłyśmy się uprzednio i widziałam ją tylko w domu. Zachowywała się jakby nigdy nic, może puściła to w niepamięć. Też powinnam? Niewątpliwie. Stwierdziłam, że znów sama siebie zwodzę i zaprzestałam kręcenia głową to w lewo to w prawo w poszukiwaniu sylwetki szatynki.
- Coś się stało? -zapytała Blan, uważnie mi się przyglądając.
- Nie, nie. Nic takiego, po prostu wydawało mi się, że widzę kogoś znajomego.
I wróciłam do gapienia się w okno podczas gdy Pablo wraz ze swoją znajomą wspominali dawne czasy. Ech Esmeralda. Co w niej takiego? Oczy? Usta? Jest pociągająca? Niewątpliwie, bardzo. Jednak wiedziałam, że to uczucie jest złe i nie podlega dyskusji temu, że powinnam je zgasić. Zaczynałam rozumieć, że ze mną jest naprawdę coś nie tak. Najpierw Esme, potem Blanca. Podobają mi się dziewczyny. A Pablo? Kocham go, owszem. Ale nie wiem na jaki sposób. Sprzeczności mieszały się w mojej głowie, powodując chaos. Jeszcze głos rozmawiających towarzyszy mnie niesamowicie irytował. Otrząsnęłam się szybko i spojrzałam na czarnowłosą, która siedziała naprzeciw mnie. Zauważyłam na jej ręce rękaw tatuaży.
Szybko się spostrzegłaś Angie, brawo. - pomyślałam.
- Ładne dziary -wskazałam na ramię zapełnione różnymi 'rysunkami'.
Spojrzała na nie.
- Ach, wybryk młodości. Mam zamiłowanie do takiego stylu i piercingu. Jednak jakby wyglądała nauczycielka z twarzą w kolczykach. -zaśmiała się -...i tak miałam problemy w szkole z tym -skinęła głową ku ręce.
Uśmiechnęłam się. Spojrzałam na zegarek. Zaklęłam pod nosem, gdy ujrzałam, że wskazówki zegarka wskazują paręnaście minut po 14. Szybko wytłumaczyłam towarzyszom, że muszę się zbierać. Ze smutkiem pożegnali się a ja oddaliłam się do willi Castillo.
***
Gdy doszłam na miejsce, w domu czekała na mnie zniecierpliwiona Olga. Przywitałam gosposię, przepraszając za spóźnienie na obiad. Wszyscy już siedzieli przy stole. Wszystkich obecnych przy nim również przeprosiłam za moje opóźnienie i zasiadłam do obiadu. Wodziłam wzrokiem po konsumujących. German z zamiłowaniem spoglądał na Esmeraldę, natomiast ta miała wlepione swe piękne oczy we mnie. Właśnie teraz dotarło do mnie że patrzę na nią nawet nie mrugając. Szybko spuściłam oczy ku dołowi a następnie przeniosłam je na smutną Violettę, która dłubała widelcem w Łososiu, podpierając jedną ręką głowę. Spojrzałam na swoje danie, od razu poczułam pełność żołądka po wcześniej wypitych dwóch kawach.
- Gdzie byłaś Angie? -zapytała Esme.
Zagotowało się we mnie. Spojrzałam znów na nią. Zająknęłam się.
- Ee... W kawiarni z Blancą i Pablo.
- Blancą? -zapytała jakby trochę zdziwiona, zirytowana. Na pewno mi się wydawało, to już moja paranoja.
- Ym... Znajoma z dzieciństwa mojego partnera -poinformowałam ją.
Nie odezwała się już nic. Rzuciła nieśmiały uśmiech w moją stronę i zaczęła kontynuować jedzenie. Ja grzecznie podziękowałam za posiłek i odeszłam do pokoju. 
Opadłam na satynową pościel i przymknęłam powieki. Strząsnęłam ze stóp balerinki i ułożyłam je wygodnie w puchu. Poczułam się błogo. Dopiero teraz ból nóg dał o sobie znać. Poczułam jak morzy mnie sen, jednak odmówiłam sobie pójścia w ciepłe ramiona Morfeusza do jego krainy. Usiadłam. Usłyszałam pukanie do drzwi. Z niechęcią powiedziałam głośno "proszę". Do pomieszczenia wszedł mój obiekt westchnień - szatynka z falowanymi włosami. Mimowolnie posłałam jej rozpromieniony uśmiech. Usiadła obok mnie.
- Bardzo Cię przepraszam za wczoraj, Angie. Nie chciałam...
- Nie masz za co -przerwałam jej. -...w końcu dar przebaczania jest najpiękniejszy. -uniosłam kąciki ust.
Pocałowała mnie w policzek i przytuliła. Moją twarz oblał rumieniec, a ja poczułam się najszczęśliwsza na świecie. Przygryzłam wargę i oddałam uścisk. Była jak Anioł. Bez słowa wyszła z pomieszczenia. Dopiero za progiem powiedziała, żebym wpadła wieczorem obejrzeć z nią film. Bez zastanowienia zgodziłam się. Po zatrzaśnięciu drzwi odetchnęłam i poczułam się bardzo ograniczona, miałam zwalczać uczucie a tymczasem czuję coś silniejszego. Nawet jej dotyk przyprawiał mnie o ciarki. 
Boże, jestem nienormalna -powiedziałam sobie w myślach i ponownie opadłam na poduszki.
**********
Siems. Nowy rozdział.
Dziwnie się pisze po tak długiej przerwie.
Pojawiła się zakładka "postacie" gdzie możecie się tylko domyślać kim będą osoby które się tam pojawiły, a raczej jaką rolę odgrywać będą. :)
Następny nie mam pojęcia kiedy.

wtorek, 18 sierpnia 2015

Prolog "Raz czarno raz biało"

21.08.2014r.
"Drogi pamiętniku!
Dzisiaj po raz pierwszy ją zobaczyłam. Błoga postać w ciemnozielonych spodniach, kremowo-białej bluzce i lokach po ramiona wkroczyła do domu Castillo. Patrzyłam na Nią jak osłupiała. Uśmiechała się swoimi szklistobiałymi zębami w moją stronę. Brakowało tylko skrzydeł by nazwać Ją aniołem. Jej ciepłe szmaragdowe spojrzenie kierowało się ku mnie. Spłonęłam rumieńcem. Kąciki Jej wąskich, pociągających ust uniosły się jeszcze bardziej ku górze. Myślałam, że zemdleję.  Jej zgrabne, smukłe ciało sunęło w moją stronę najcichszym krokiem jaki słyszałam. Zagotowało się we mnie. Poczułam ciepło rozprzestrzeniające się po całej mojej osobie. Zauroczyłam się... Dziewczyną. Cicho mnie przywitała i przytuliła. "Ty na pewno jesteś Angie, ciocią Violetty, szwagierką Germana. Jestem Esmeralda, jego nowa... Kobieta". Przed kilkoma sekundami ją poznałam a już się zawiodłam.  "Witaj" - odpowiedziałam cichutko, ze spuszczonym wzrokiem. Puściła mi oczko i odeszła na piętro. Wywróciłam oczami. Uch, co ze mną nie tak?

-Robisz wszystko, dosłownie wszystko żeby zniszczyć atmosferę w tym domu! -Krzyknęła w moją stronę Esme. 
-Oczywiście, jak zwykle... -odpowiedziałam cicho.
Nie byłam osobą typowo konfliktową, zawsze ulegałam i nie dodawałam swoich "trzech groszy". Odpuszczałam. Czasami mądrzejszy ma mniej do powiedzenia. Wkurzała mnie. Och tak, niebywale mi działała na nerwy a jednak miała w sobie 'to coś' co przyciągało mnie do niej. Niebywałe jaką ekstrawertyczką być potrafiła, a ja czułam zazdrość gdy tylko w jej towarzystwie pojawiał się ktoś inny. Przyzwyczajałam się do tego uczucia, byłam w końcu z Pablo. Nie mogłam sobie pozwolić na coś takiego jak związek z kobietą, to według społeczeństwa wykracza poza normy. Mimo wszystko jej każde oskarżenie bolało. 
- Przepraszam -wydukała
- Odpuść sobie. -zostawiłam ją bez słowa w kuchni.
Wiodła za mną wzrokiem dopóki nie zniknęłam za rogiem ściany prowadzącej wzdłuż salonu. Westchnęłam. Minęłam na schodach Germana który ciepło się uśmiechnął i zapytał co słychać. Zlustrowałam go spojrzeniem i wysyczałam "nic". Od kilku dni byłam na niego wściekła za jego postępowanie wobec Esmeraldy, chociaż nie powinnam ingerować w takie sprawy. Zatrzasnęłam drzwi od pokoju i rozkleiłam się jak mała dziewczynka. Nie wiedziałam, co ze mną jest nie tak. Długo tłumaczyłam samej sobie, że to tylko chwilowe zainteresowanie kimś innym, kobietą. Wmawiałam sobie, że kocham Pablo, usiłowałam kierować swoim umysłem tak, aby wszystko było w granicach normy społecznej. Nic to nie dawało, uczuć nie da się oszukać. Serce mówi jedno, rozum drugie. Usłyszałam pukanie do drzwi. Powiedziałam tym razem głośno "proszę". W progu drzwi ukazała się moja siostrzenica. Wychudzona nastolatka, ubrana w kwiecistą sukienką i różowe bolerko, postukując pastelowymi koturnami wkroczyła do mojego pokoju. Uśmiechnęłam się niemrawo, a ona usiadła przy moim boku.
- Angie. Tylko Tobie mogę ufać. Chwila, Ty płaczesz?
- Nie, nie. Mów kochanie. -odpowiedziałam odgarniając kosmyk jej brązowych włosów za ucho.
- Coś ze mną nie tak, nie wiem sama. Jestem z Leonem ale ja... -zaczęła się plątać i niespokojnie chodzić po pokoju -...podoba mi się Fran. Rozumiesz? Co mi się dzieje ?! -krzyknęła
- Czasami tak jest, pociągają nas różne osoby. Każdy jest inny i trzeba to w sobie akceptować. Jesteśmy różni ale równi sobie. Miłość nie wybiera Złotko, zaakceptuj to. Wiem, że Ci ciężko ale...
- Niby skąd wiesz? Ty przynajmniej jesteś normalna! -Przerwała mi
Gdybyś wiedziała wszystko Violu wyglądałoby to inaczej.
- Posłuchaj mnie do końca. Wiem, że Ci ciężko, ale można to usypiać, zwalczać z czasem może minąć, jednocześnie nie wiem czy to będzie zdrowe dla Twoich relacji z Francescą. Przemyśl to.
Rzuciła mi ostatnie spojrzenie i wyszła z pokoju, mało widocznie unosząc kąciki ust ku górze.
Czyli nie tylko ja tak mam. To jakaś epidemia? 
Owszem, ja nie mogłam tego zaaprobować. Nie potrafiłam. Jednak czułam z każdym dniem silniejsze uczucie. Trudno, trzeba żyć. Zwalczę to prędzej czy później, to niezdrowe.

Cześć, witam i czołem.

Wracam! Z nowym, pokurwionym opowiadaniem o... Angieraldzie, Esmangie - jak kto woli. Czyli coś nietypowego. Nowy rozdział, a raczej prolog - niebawem.
Adios.